Dziś chyba czeka mnie najtrudniejsza opowieść: jak zdekonstruować bluesową strukturę tekstów. Trudno tego uniknąć, gdy w głowie i w dźwiękach siedzi bluesowy box, o którym pisałem przy okazji dekonstrukcji strony dźwiękowej. Jedno wiem. Nie można stracić mantryczności bluesa, bo w włąśnie w tej matryczności grzęźnie zarówno odbiorca, jak i twórca bluesa.
Gdy spojrzymy na bluesowe brylanty, które wszyscy grają i śpiewają, np. Roberta Johnsona (zarejestrowany w 1936 r.) Me and My Devil Sweet Home Chicago (co ciekawe, Johnson śpiewa tam frazę: Back to the land of California, to my sweet home Chicago),
Three O’Clock Blues B.B. Kinga (tu dłuższy tekst):
Now here it is three o’ clock in the mornin’ And I can’t even close my eyes Oohw it’s three o’ clock in the mornin’, baby I can’t even close my eyes Well, you know I can’t find my baby I can’t be satisfiedWell, now looked around me Well my baby can’t be found I’ve looked around me, people Well my baby can’t be found Well if I can’t find my baby People, I’m goin’ down under the golden ground (…);
czy Love in Vain śpiewany przez tysiące młodych i starych bluesmanów (nawet przez Rolling Stonsów; ale na marginesie można powiedzieć, że oprócz charyzmy M. Jaggera, to bez bluesowego boxa niewiele by im się udało; patrz riff Statisfaction):
Well I followed her, to the station With a suitcase in my hand Yeah, I followed her to the station With a suitcase in my hand Whoa, it’s hard to tell, it’s hard to tell When all your love’s in vain When the train, come in the station I looked her in the eye Well the train come in the station And I looked her in the eye (…)
Cóż, widzimy powtarzalność fraz, nieskomplikowane wyznania miłosne i trudy z tym związane. Czyli ja Cię kocham ale Ty mnie nie albo mnie kochasz i idziesz ze mną, albo są przeszkody i jesteśmy daleko od siebie. Koniecznie: wróć, wróć. Albo: rzucam Cię. Albo: opuściłaś mnie, a ja nie mogę tego zrozumieć.
Trochę inaczej było na początku… Zaśpiew koryfeusza przy niewolniczej pracy na plantacjach, wycinkach drzew itp. powtarzali pozostali współpracujący. O trudach pracy, o miłosiernym Bogu, o tym, że jednak tworzymy rodziny i wspólnotę, choć jest ciężko. Nie ma w tym nic dziwnego, że powtarzalność ta przeniosła się później do granego bluesa, później do granej muzyki na spotkaniach i zabawach, przy wdzięcznym, wręcz wrodzonym, wyczuciu rytmu wszystkich klaszczących.
Niektórzy grajkowie stali się znani i podróżowali, grając dla innych wspólnot Czarnych, ale już nie-Niewolników, wolnych ludzi.
I też niektórym z nich udało się tworzyć metaforyczne opowieści w swych tekstach, niekiedy metaforyczne poetyckie teksty. Chyba jednym z najciekawszych tekstów bluesowych, a zarazem legendą jest utwór wspomnianego już Roberta Johnsona Me and My Devil (przytoczę w całości). Niby tekst zawiera cechy, które już opisywałem, ale to opowieść o legendarnym podpisanym cyrografie:
Early this morning When you knocked upon my door Early this morning, ooh When you knocked upon my door And I said „hello Satan I believe it’s time to go” Me and the Devil Was walkin’ side-by-side Me and the Devil, ooh Was walking side-by-side I’m going to beat my woman Until I get satisfied She said „you don’t see why That I will dog her ’round” Now baby you know you ain’t doin’ me right, now She say „you don’t see why, hoo That I would dog her ’round” It must-a been that old evil spirit So deep down in the ground You may bury my body Down by the highway side Baby, I don’t care where you bury my body when I’m dead and gone You may bury my body, hoo Down by the highway side So my old evil spirit Can get a Greyhound bus and ride
I teraz jak a tego wyjść? W jaki sposób dekonstruować? Zadanie najtrudniejsze. Opowieści na opak, zmiany szyku, więcej miłości, mniej rozstań – to moja recepta.
Nagranie płyty autor PLues X (Piotr Fliciński), tytuł: „deConstruction of Bar’s bLues” Muzyczny eksperyment na materii bluesowego boxa. Na świecie co roku wydaje się setki, a może nawet tysiące płyt, która opierają się na tzw. tutaj bluesowym boksie, czyli strukturze I-IV-V (tonika, dominanta, subdominanta). Autor projektu ma zamiar „zrzucić” z siebie ten powtarzający się schemat, odwołując się do znanej przede wszystkim w architekturze, sztukach plastycznych i literaturze idei dekonstrukcjonizmu, najbardziej chyba znanemu w ostatnich czasach w pracach Jacquesa Derridy. Derridiańska filozofia oddziałuje przede wszystkim w sztuce postmodernistycznej, która cechuje się fragmentaryzmem, przełamywaniem symetrii i rozpoznanych już struktur itp. (nie bez znaczenia jest tu dalekie odwołanie do P. Picassa). Założeniem autora jest album koncepcyjny, który właśnie ma rozbić strukturę bluesa, nie eliminując jego swoistego odbioru mantrycznego. Całość opatrzona będzie tekstami napisanymi i zaśpiewanymi, wypowiedzianymi w polszczyźnie (niewulgarnej). W partiach basowych wspomoże autora, być może, Przemysław Ślużyński. Założeniem koncepcyjnym jest oparcie się na tematach bez rozbudowanych partii solowych i intertekstach mniej znanych tematów starszych bluesowych artystów (np. R. Johnson). Wykorzystywane będą loopery (3-ścieżkowy wokalny z urządzenia TC-Helicon Voicelive 3), gitarowy (2-ścieżkowy z urządzenia Boss). Większość urządzeń autor pozyskał ze środków własnych (kredyty) oraz zebranych na Patronite.pl (https://patronite.pl/PLuesX). Staram się o stypendium ZAIKS-u. Miałoby ono pokryć zakup loopera gitarowego, automatu perkusyjnego Beat Buddy wraz z footswitchem i przewodem midi oraz opłacenie studia nagrań.
Projekt nie ma celu komercyjnego, a artystyczny. Jego zakończenie planowane jest na grudzień 2021 roku (niestety, COVID:), więc tak z ostrożności. Efektem mają być koncerty w mniejszych miastach polskich. Mam nadzieję, że uda mi się namówić mojego kolegę, freelancera fotografika, by stworzyć multimedialne przedstawienia.
Pedro Decostruktovar – na pohybel wszystkim P.T. hejterom
Europa Środkowa – Gdzieś na Bliskim Wschodzie = 4000 km
Czas akcji = ok. 2000 lat
Wyrok = monarchia, śmierć indoktrynacja, żarloczny kapitalizm, szczątkowe prawa człowieka, brak ochrony słabych i chromych, patriarchat, zdeptane mniejszości społeczne etc.
Lęk – to pierwsze, czym spotkałem się w życiu, choć o tym nie wiedziałem. A może po urodzeniu najpierw pojawia się ciekawość. Gdzie ja jestem?
Wiem, że dziś jest wtorek lub środa?
Ja.
Czy odczucie czasu liczone sekundami, godzinami, latami jest mi do czegoś potrzebne.
Szkoła – nigdy nie bałem się sprawdzianów, od małej kartówki z matmy do obrony doktoratu. Wiedziałem, że wiem to, co można wiedzieć, a ciekawiło mnie to, czego się nie wie.
A więc na mojej drodze stanął bóg. Poznałem wszystkie fairy tales, nawet tę opowieść, gdy Jezus zamienił wodę w wino. Już wtedy nie za bardzo podobał mi się jego postępek. Zrobić coś, co ma otumanić ludzi, ich umysły. Ja też szedłem torami z Powidza do Przybrodzina z winem owocowym, ale nie powiem, że byłoby to chlubne.
bóg = lęk. Grzech. Jeśli ciężki i umrzesz, to idziesz do piekła. Wieczne potępienie.
Ponad stu mężczyzn zamyka się rytualnie w sali, wcześniej oczywiście górę bierze polityka, i nagle na placu w Rzymie tłum ludzi w euforii. Habemus papam. A ja się zastanawiam, czy dobrze postąpiłem, nie wrzucając złotówki starszemu mężczyźnie, który na kartce napisał, że zbiera na leki.
Czy grzechem jest myśleć, że to absurdalne, że mężczyzna ubrany na biało mówi, że ktoś inny od dziś jest święty i mam u niego wybłagać, by moja Mama była zdrowa.
Lęk od samego początku. Piekło. Dziś idę, a pod drzwiami parafialnego szefa dwie choinki stoją. Wczoraj ich nie było. Czy wystarczyłoby na lekarstwa dla czlowieka, któremu ja sam nie pomogłem. On jest rycerzem Kolumba, ja bluesmanem.
Nieliczni będą zbawieni. Mam tylko jeden pomysł. Uciec w miejsce w miarę ciepłe i odludne, żyć w ziemiance i się ukrywać. Gdy Cię nakryją jesteś już zapisany. W systemie. A gdzie wspólnota, z którą miałbym czcić bóstwo? Jak mogę czcić Matkę swoją, gdy widzę Jej cierpienie i uciekam na koniec świata.
Nie ma grzechu – ja. Ja jestem. Nie ma lęku – ja w nim uwięziony mam być.
Jest ból – istnienia podobny do próżni. Skąd on się bierze? To znowu – ja. Jest ból ten przy końcu, przy chorobie, przy śmierci kogoś bliskiego – to pustka.
Na swój ból wezmę morfinę.
Kocham Was…
Kocham Was… Ludzie, bliżsi i dalsi, źli i dobrzy. I KOCHAJCIE się bez lęku. Nikt Wam nic nie zrobi…